WSPOMNIENIE – EWA CICHOŃSKA


Jest lato 1967 roku. Za płotem domu, w którym mieszkam budują szkołę – moją szkołę, w której we wrześniu mam rozpocząć naukę. Po raz pierwszy w moim życiu ujawnił się wtedy „mój talent” do interesowania się wszystkim. Codziennie chodziłam na budowę i pytałam robotników czy zdążą. Obiecali mi, że jeśli będę im przynosiła gruszki z ogrodu to na pewno zdążą. Codziennie rano biegłam do nich z koszykiem gruszek i dotrzymali słowa. 1 września 1967 r. rozpoczęłam naukę w Szkole Podstawowej nr 25przy ulicy Kopernika. Bardzo długo byłam przekonana, że szkoła została oddana na czas tylko i wyłącznie dzięki mnie i moim gruszkom.

W granatowym fartuszku z białym kołnierzykiem, z białymi kokardami na cienkich warkoczykach, rozpoczęłam naukę w klasie I b. Moją wychowawczynią, osobą, która nauczyła mnie całkiem dobrze, jak się potem okazało, czytać, pisać i liczyć była Pani Zofia Sipowicz. Cudowna, wspaniała nauczycielka z dużym talentem plastycznym.

Osiem lat w szkole przeleciało bardzo szybko. Nauczyciele, których wspominam do dziś, którzy mieli ogromny wpływ na moje życiowe wybory to między innymi Pani Stanisława Bartyzel, dzięki której do dziś bardzo lubię matematykę, cudowna polonistka – młodziutka i śliczna Pani Jadwiga Gliniecka, doskonała rusycystka Pani Agnieszka Żukowska i inni, których nazwiska zatarły się w mojej pamięci.

Bardzo dobrze natomiast pamiętam moją klasę. Może nie byliśmy najzdolniejsi, ale razem stanowiliśmy ogromną siłę. Szkole podstawowej zawdzięczam to, co dla mnie w życiu najważniejsze. W pierwszej klasie zaprzyjaźniłam się z Mariolą (wówczas Kisińską), a w klasie trzeciej doszła do nas i jest ze mną do dziś Małgosia (wtedy Betkier). Moje dwie przyjaciółki, które są ze mną od ponad 40 lat. Zawsze mogę na nie liczyć! Mimo tego, że z Mariolą dzielą mnie tysiące kilometrów widzimy się dość często, a każde spotkanie jest wspaniałym, cudownym świętem. Małgosia mieszka w Elblągu, a jej córka Ania jest dziś nauczycielką w naszej szkole.

Następna ważna dla mnie data 1 września 1992 r. wtedy przyprowadziłam do Szkoły Podstawowej nr 25 już przy ulicy Wyżynnej, swojego syna. Piotr został uczniem klasy I d, a jego wychowawczynią była Pani Lidia Marks. Do dziś pyta czy Pani Lidka wpisuje dzieciom uwagi „sympatycznym atramentem” i z dużą sympatią wspomina swoją pierwszą wychowawczynię.

1 września 1998 r. znowu zawitałam do szkoły nr 25 tym razem jako nauczycielka. Zaczęłam pracę w pierwszej klasie integracyjnej razem z ukochaną Panią mojego syna Lidią Marks. Wiedziałam, że musi się udać. To była niezwykła klasa, którą do dziś nauczyciele ciepło wspominają. To te małe dzieci uczyły  nas jak patrzeć na niepełnosprawność.

W szkole, z którą związałam swoje losy pracuję już 18 lat. Mam sukcesy i porażki jak to w życiu bywa. Na pewno nigdy nie zapomnę osób, z którymi pracuję. Nie tylko nauczycieli, ale i pracowników administracji i obsługi. Wspaniali ludzie, którzy zawsze są uśmiechnięci, pomagają gdy potrzeba, lubią dzieci, są życzliwi i sympatyczni.

Ponieważ od początku zajmuję się integracją nie sposób nie wspomnieć osoby Pana dyrektora Włodzimierza Mielnickiego, który do szkoły wprowadził dzieci niepełnosprawne. Wspaniały, dobry człowiek i fantastyczny dyrektor.

Nasza szkoła ma dziś 50 lat. Cóż to za wiek dla szkoły! Teraz jako 50+ może pokazać na co ją stać. Ma historię, piękną tradycję, wspaniałego patrona i szczęście do ludzi. My się zmieniamy, przychodzimy, odchodzimy, a ona jest. Niezmienna, wspaniała, cudowna Szkoła Podstawowa nr 25. Niech nam żyje 1000 lat!

Ewa Cichońska


Skip to content